Blogmas #5 Świąteczne produkcje


Święta już za kilka dni dlatego przychodzę dzisiaj do was z listą filmów jak i bajek na ten magiczny czas.

Każdy z nas w ciągu tych Wigilijnych dni ogląda coś w telewizji, ale może czas to zmienić i samemu wybrać co tylko będzie się chciało z rodzinką pooglądać. Dlatego sądzę, że ta lista to dobre rozwiązanie i mam nadzieję, że coś z niej przypadnie wam do gustu.


Miasteczko Halloween (1993)

Film animowany, którego akcja się toczy w mieście strachów i upiorów. Mieszkańcy (kukiełki) hucznie obchodzą swe święto. Mistrz ceremonii wyrusza na nocną przechadzkę i przypadkowo trafia do świata, w którym obchodzi się Boże Narodzenie. Postanawia przygotować dla ludzi swą własną wersję Gwiazdki i porywa Świętego Mikołaja.


Tima Burtona jestem pewna, że każdy zna i jego niekonwencjonalne produkcje hipnotyzują. Dlatego sądzę, że ta produkcja spodoba się dla każdego. Chociaż mimo, że jest to animacja, to młodsi widzowie raczej mogą się jej bać, bo chyba każdy wie jakie pomysły ma Burton i wszystko co dziwne i nielogiczne znajduje się w jego filmach. Nie wiem jak was, ale mnie ta produkcja przypadła jak najbardziej do gustu i polecam ją obejrzeć, bo jest to na pewno coś innego niż do tej pory pojawiało się w okresie Świąt.


Święty Mikołaj z 34 ulicy (1994)

Nowy Jork w przeddzień świąt Bożego Narodzenia. Dorey Walker jest kierowniczką luksusowego magazynu z odzieżą i galanterią. Niestety sklep jest w poważnych tarapatach - wisi nad nim groźba przejęcia przez inną sieć. Dorey gorączkowo szuka sposobu na wyjście z impasu. Okazuje się nim niejaki Kriss Kringle, który zostaje zaangażowany w charakterze świętego Mikołaja. Wkrótce jego niekonwencjonalne pomysły podwajają obroty sklepu. Kriss utrzymuje, że jest prawdziwym świętym Mikołajem, ale ani Dorey, ani nawet jej 7-letnia córka Susan w to nie wierzą. Nie wierzy w to również szef konkurencyjnej sieci, więc obmyśla intrygę, która ma skompromitować domniemanego świętego. Niebawem Kriss staje przed sędzią Harperem, który ma ustalić jego prawdziwą tożsamość.


Zdaję sobie sprawę, że często w telewizji puszczana jest ta produkcja, ale to nie zmienia faktu, że dla tego pięknego i dającego dużo do myślenia filmu trzeba poświęcić czas i obejrzeć raz do roku, albo co kilka lat, aby nie znudził się tak jak Kevin sam w domu lub Kevin sam w Nowym Yorku. Mimo, że zbytnio nie przepadam za komediami, to tą uwierzcie mi bardzo lubię i od czasu do czasu bardzo lubię ją obejrzeć. Ma w sobie taki niepowtarzalny świąteczny klimat i czuć w tym filmie taką magię świąt, która moim zdaniem jest najważniejsza.


Grinch: Świąt nie będzie (2000)

Odpychający, kosmaty i do tego zielony stwór Grinch mieszka samotnie na szczycie góry. Jedynym jego towarzyszem jest cierpliwy, gadający pies Max. Grinch nie lubi ludzi, a już najbardziej nie lubi wszelkich świąt. Dlatego postanawia skraść mieszkańcom Whoville nadchodzące Boże Narodzenie. Czy mu się to uda? Wkrótce się okaże. Wśród filmów o tematyce bożonarodzeniowej, ten o ponurym zielonym stworze, który nie cierpi świąt, należy do największych produkcyjnych przedsięwzięć. Bajecznie kolorowe i niezwykle skomplikowane dekoracje, równie barwne i różnorodne kostiumy dla aktorów i statystów, tysiące mniejszych i większych rekwizytów, kilkudziesięciu charakteryzatorów obecnych na planie i wreszcie wspaniała oprawa muzyczna, cały ten wysiłek się opłacił. Tuż po amerykańskiej premierze film zwrócił się i to z ogromnym zyskiem. W Europie również cieszył się dużym powodzeniem. Film powstał na podstawie opublikowanej w 1957 roku powieści doktora Seussa.


Jestem pewna, że każdy Grincha zna i widział go. Oczywiście w animacjach, bo przecież taki zielony kosmaty stwór nie może istnieć na prawdę. Uwielbiam jego oglądać i mimo, że sporo razy widziałam już tą produkcję, to za każdy razem animacja ta wywołuje na mojej twarzy uśmiech. Może i nie jest to zbytnio dobry stworek, bo chciałby zniszczyć Święta, ale moim zdaniem jest on uroczy i nie sposób jego nie lubić. To w jaki sposób chce wszystkim zniszczyć ten dzień, to jest jednak wielkie wyzwanie i szczerze współczuję mu, że nigdy to mu nie wychodzi. Zresztą zawsze pod koniec niby przechodzi metamorfozę i jest jakby dobry.


Ekspres polarny (2004)

Nominowana do Oscara, nowatorska animacja z Tomem Hanksem w roli głównej. 8-latek targany wątpliwościami co do istnienia Świętego Mikołaja, wyrusza magicznym pociągiem w niezwykłą podróż na Biegun Północny. Wigilijna noc. Pewien 8-letni chłopczyk w napięciu czeka na Świętego Mikołaja, choć nie do końca wierzy w jego istnienie. Z resztkami nadziei wsłuchuje się w dochodzące zza okna odgłosy, lecz zamiast dzwonków mikołajowych sań dociera do niego hałas pędzącego pociągu. Okazuje się, że jest to magiczny Ekspres Polarny, który zmierza na Biegun Północny do siedziby Mikołaja. Pociąg staje przed domem chłopca i konduktor zaprasza go do środka. Mały pasażer rozpoczyna pełną przygód podróż, która przywróci mu wiarę w marzenia


Pora ukazać jakąś animację, bo puki co tylko dwie wam przedstawiłam, które znają raczej wszyscy. Jak dla mnie jest to piękna produkcja, która opowiada niezwykłą historię o chłopcu, który przestaje wierzyć w Mikołaja. Niesamowicie została poprowadzona ta animacja i zapiera ona dech w piersiach i trzyma się kciuki za te wszystkie postacie. Uwierzcie mi dużo się dzieje, ale chyba tak to jest w animacjach dla dzieci. Zresztą animacja ta została nominowana do Oskarów, więc jednak coś to znaczy i moim zdaniem warto poświęcić jej czas i nie mówię tu tylko o tych młodszych widzach.


Charlie i fabryka czekolady (2005)

Większość kolacji w domu Bucketów to cienki kapuśniak, którym mały Charlie z radością dzieli się ze swoją matką, ojcem i wszystkimi dziadkami. Ich dom jest mały, pochylony i niezbyt ładny, lecz z całą pewnością nie brakuje w nim miłości. Każdego wieczora, ostatnią rzeczą, jaką Charlie widzi przez swoje okno, jest wielka fabryka. Zasypia marząc o tym, co może być w środku. Od niemal piętnastu lat nikt nie widział, by z fabryki wychodził chociaż jeden robotnik, nikt też nie widział samego Willy’ego Wonka, choć – w tajemniczy sposób – fabryka nadal produkowała olbrzymie ilości czekolady, którą wysyłano do sklepów na całym świecie. Pewnego dnia Willy Wonka ogłosił ważną wiadomość. Otworzy bramy swojej fabryki i wyjawi ‚wszelkie swe tajemnice i czary’ pięciu szczęśliwym dzieciom, które znajdą złote kupony, ukryte w opakowaniach pięciu losowo wybranych batoników czekoladowych Wonka. 


Mam dla was kolejną produkcje Tima Burtona. Ale tym razem mniej dziwaczną i nie taką straszną, bo tym razem przenosimy się do smakowitej krainy, a raczej fabryki czekolady. Przecież to brzmi obłędnie i aż cieknie ślinka na widok takiej ilości czekolady, ale uważam, że czasem trzeba zrobić smaka na jakieś słodycze. Jestem pewna, że dużo osób tej produkcji nie oglądało, ale mogę się mylić, bo jednak Burtona kochają wszyscy i jego dzieła są dobrze znane. Ale mimo wszystko dobrze jest obejrzeć tego typu produkcje.


Holiday (2006)

Zrealizowany w romantycznym klimacie film o perypetiach dwóch zupełnie obcych sobie młodych kobiet, Angielki i Amerykanki, które w jednym czasie przeżywają miłosne niepowodzenia. Aby oderwać się od sercowych problemów, postanawiają na czas Bożego Narodzenia zamienić się domami. Pierwsza z nich to mieszkająca w Anglii Iris. Pracuje w poczytnej londyńskiej gazecie, zajmuje się redagowaniem kroniki towarzyskiej. Iris jest wciąż zakochana w swoim byłym chłopaku, nie może o nim zapomnieć. Sprawy nie ułatwia fakt, że nadal pracują w tej samej firmie. Jej cierpienie sięga zenitu, kiedy na firmowym przyjęciu bożonarodzeniowym szef oficjalnie ogłasza, że Jasper jest zaręczony i wkrótce się żeni. Jego miłością jest kobieta, z którą nikczemnie zdradził Iris. Tymczasem za oceanem, w Los Angeles, druga bohaterka filmu, Amanda Woods, ma również rozdarte serce. I ona została zdradzona przez swego ukochanego. Każda z bohaterek przeżyje nie tylko wspaniałą przygodę, ale także gorący romans. 


Piękna miłosna historyjka, która jak zawsze kończy się happy endem, bo przecież inaczej nie może być w komediach, a tym bardziej romantycznych. Jak dla mnie jest to pozycja obowiązkowa w okresie Świąt. Jest tam śnieg, zbliżają się Święta, a do tego są miłosne wątki, więc czego chcieć więcej.


Listy do M (2011)
Listy do M 2 (2015)
Listy do M 3 (2017)


Część 1.
Prezenter radiowy Mikołaj samotnie wychowuje synka, który pragnie, by tata znów się zakochał. Dyrektorka radia, Małgorzata, wyznacza Mikołajowi dyżur w wigilijny wieczór. Jej małżeństwo jest pełne niewypowiedzianych trudnych emocji. Samotna siostra Małgorzaty oczekuje narodzin syna. Doris marzy o wielkiej miłości. Melchior romansuje z żoną negocjatora, Szczepana, który coraz gorzej znosi kolejne upokorzenia. Szef Doris szuka dziewczyny, z którą mógłby pokazać się u rodziców. Losy tych ludzi splatają się w Wigilię Bożego Narodzenia.


Część 2. Od wydarzeń znanych z Listów do M minęły równo cztery lata i wszyscy bohaterowie przygotowują się do kolejnej Wigilii. Mikołaj, który znalazł szczęście u boku Doris, wciąż nie może zdecydować się na oświadczyny, co prowokuje jego syna Kostka do obmyślenia sprytnej, świątecznej intrygi z pierścionkiem zaręczynowym w tle. Małgosia i Wojtek adoptowali Tosię, ale teraz, tuż przed Bożym Narodzeniem, ich rodzina musi zmierzyć się wspólnie z nową, trudną sytuacją, związaną ze zdrowiem Małgosi. Karina (obecnie wzięta pisarka) i Szczepan (teraz taksówkarz) rozstali się, lecz ich ścieżki nieustannie się przecinają. Związek Betty i „niegrzecznego” Mikołaja Mela nie przetrwał próby czasu, Betty wychowuje ich synka Kazika z nowym partnerem, Karolem. Czy Mel zdoła udowodnić, że zasługuje na miłość syna, i stać się dla Kazika prawdziwym superbohaterem? Wladi wciąż kieruje Agencją Mikołajów, wspierany przez niezawodną Larwę i nową pracownicę – Magdę, która mocno namiesza w związku popularnego muzyka Redo i Moniki. Rodzice zmagają się ze zbuntowanym nastoletnim synem, kontestującym Wigilię.

Część 3. Listy do M. 3 opowie historię kilku osób, którym w jeden magiczny dzień przydarzają się wyjątkowe chwile. Bohaterowie przekonają się o potędze miłości, rodziny, wybaczenia i wiary w to, że ten niezwykły świąteczny czas pełen jest niespodzianek.

Każda część opowiada historię miłosne, życiowe pewnych ludzi i w każdej części wszystkie te same postacie pokazują nam i my to wszystko śledzimy z zapartym tchem. Oczywiście pojawiają się jakieś tam przypadkowe osoby i ich życiowe problemy. Jak dla mnie bardzo miło te filmy się oglądać, chociaż druga część zbytnio nie przypadła mi do gustu. Ale da się ją przetrwać. Jeśli chodzi o pierwszą, bo bardzo mi się ona spodobała i ma ona swój taki niepowtarzalny klimat, bo do tej pory w polskim kinie tego typu filmów nie było. Znaczy przepraszam były, ale Listy do M zostały wykonane w prawidłowy sposób i takie komedie powinny powstawać częściej. Ostatnia część muszę przyznać, że bardzo mi się spodobała i jest nawet lepsza od pierwowzoru, więc coś to znaczy. Moim zdaniem jest to idealna produkcja na okres Świąt, bo przedstawia jednak życie bohaterów w okresie przedświątecznym.


Komentarze

  1. Express polarny the best, ale Listy do M. też super, widziałam wszystkie w kinie ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O to bardzo się cieszę, że się podobają te filmy :) w następnym roku trzeba będzie zrobić inną listę i chyba już wiem z jakimi filmami :)

      Usuń
  2. Moim faworytem jest i pozostanie "Love Actually". Kocham ten film. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Holiday to dla mnie punkt obowiązkowy każdych świąt :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się i również co roku staram się obejrzeć tą produkcję :)

      Usuń
  4. Odpowiedzi
    1. O to będę musiała kompletnie inną listę zrobić za rok :)

      Usuń

Prześlij komentarz